Busem przez świat – Busem po marzenia

Na spotkanie i rozmowę przyjechali prosto z zakładu mechanicznego, gdzie na dwa dni przed wysłaniem busa do Australii naprawiali ostatnie techniczne usterki.

Na temat swojej niecodziennej pasji mówią: „ (…) mamy nieodparte wrażenie, że od początku naszego projektu czuwa nad nami dobry anioł i zawsze, kiedy tego potrzebujemy, podsyła nam różnych życzliwych ludzi do pomocy”.

O marzeniach, pasji i determinacji z uczestnikami wypraw z cyklu: „Busem przez świat” – Karolem Lewandowskim i Aleksandrą Ślusarczyk – rozmawiała Dominika Świątek.

Dominika Świątek: Skąd wziął się pomysł na tak oryginalną formę wypraw – starym busem po świecie?

Busem przez świat (Ola i Karol): Pomysł wziął się przede wszystkim z potrzeby taniego podróżowania. Jako grupa licealistów i studentów ze Świdnicy nie posiadaliśmy zbyt dużego budżetu na jakiekolwiek podróżowanie. Po przeliczeniu wszystkich kosztów i wydatków doszliśmy do wniosku, że jesteśmy w stanie odłożyć ok. 2500zł. Oczywiście odpadał pomysł wybrania się w podróż organizowaną z biura podróży, dlatego zdecydowaliśmy, że najlepsze rozwiązanie, to jazda samochodem, w którym można będzie się przespać i zabrać nim zapas jedzenia z Polski. W trakcie poszukiwań auta wpadliśmy na trop starych busów. Zdecydowaliśmy się na kupno starego „ogórka” za 2000 zł. Sporo czasu zajęło nam odrestaurowanie samochodu, w którym wymieniliśmy parę części i którego urządziliśmy w środku wkładając do niego starą kanapę ze śmietnika, firanki i dywan. Pomalowaliśmy busa na kolorowo i zaczęliśmy odliczać czas do pierwszej wyprawy, której celem była Hiszpania i Portugalia.

D.Ś.: Jak zareagowały na taki pomysł Wasze rodziny i przyjaciele?

Karol: 90% osób, na które składała się część naszych rodzin, i część znajomych, odradzała nam tego typu wyprawy i przede wszystkim niedowierzała, że jesteśmy w stanie w ogóle coś takiego zrobić. Uwierzyli dopiero wówczas, kiedy mieliśmy już skompletowany cały sprzęt i kiedy już na poważnie zaczęliśmy szykować się do wyjazdu.

D.Ś.: Ile już za Wami wypraw?

Karol: Odwiedziliśmy w sumie już 33 państwa w ciągu 8 wypraw.

D.Ś.: Co czujecie szykując się na kolejną wyprawę?

Ola: Co czujemy? Przede wszystkim dużo pozytywnych emocji. Na początku jesteśmy bardzo podekscytowani myślą, że za chwilę znajdziemy się w różnych ekscytujących miejscach ze znanych filmów. Jednak w momencie, gdy przeliczamy koszty, jakie poniesiemy będąc na wyprawie, emocje opadają i zaczynamy myśleć racjonalnie.

Karol: Za dwa miesiące wyruszamy w kolejną podróż, czyli Australia Trip i jak na razie nie dowierzamy, że za chwilę znajdziemy się tak daleko stąd.

D.Ś.: No właśnie – Australia! Wiecie już, co chcecie tam zobaczyć?

Karol: W Australii spędzimy cztery miesiące, więc jesteśmy w stanie zobaczyć niemalże wszystko.

D.Ś.: Skąd czerpiecie środki na kolejne wyprawy?

Karol: Przez cały rok odkładamy każdą najmniejszą złotówkę. Część pieniędzy przekazują nam także sponsorzy. Na naszej stronie internetowej stworzyliśmy taką akcję, że każdy, kto chciałby otrzymać od nas pocztówkę zza granicy, wpłaca nam na konto symboliczne 10 złotych, za co my możemy kupić litr paliwa.

Ola: Od kilku miesięcy na jednym ze społecznościowych portali sprzedajemy także pamiątki z wypraw, z czego również pozyskujemy niewielkie środki.

D.Ś.: A czym zajmujecie się na co dzień?

Karol: Na co dzień część z nas pracuje, a część studiuje i pracuje. Ja  z zawodu jestem informatykiem.

Ola: Ja z wykształcenia jestem politologiem a zawodowo pracuję jako fryzjer.

D.Ś.: Czy będąc tysiące kilometrów od domu zdarzają Wam się momenty zwątpienia, kiedy to chcielibyście wszystko rzucić i wrócić do ojczyzny?

Ola: Ale, o co chodzi? (śmiech).

Karol: Nie, zdecydowanie nie. Takie momenty zdarzały nam się na pierwszej wyprawie, kiedy to skradziono nam w Barcelonie wszystkie bagaże lub jak zostaliśmy aresztowani. Jednak to wszystko szybko mijało. Przyzwyczailiśmy się już do losowych przypadków.

Ola: Poza tym mamy nieodparte wrażenie, że od początku naszego projektu czuwa nad nami dobry anioł i zawsze, kiedy tego potrzebujemy, podsyła nam różnych życzliwych ludzi do pomocy.

D.Ś.: Jest coś, czego brakuje Wam najbardziej będąc na wyprawach?

Karol: Myślę, że to zupełnie odwrotnie, bo kiedy nie podróżujemy, to właśnie brakuje nam tych wypraw. Mogłoby się wydawać, że kiedy jesteśmy w trasie, tęsknimy za gorącą kąpielą w wannie czy dobrym jedzeniem. Jednak będąc na wyprawie swoich marzeń to te rzeczy są dla nas tak bardzo nieistotne i banalne, że przygody i dobra zabawa rekompensują wszystkie braki.

D.Ś.: Czy zdarza się Wam czasami niedowierzać w to, że zwiedziliście tak wiele?

Ola: Tak i to bardzo często, zwłaszcza, jak oglądamy nasze zdjęcia z wyprawy po Ameryce. Powątpiewamy w to, czy aby na pewno tam byliśmy i to wszystko widzieliśmy na własne oczy.

D.Ś.: Czy dzięki Waszym wyprawom czujecie się wolnymi i szczęśliwszymi ludźmi?

Ola: Tak, ja się czuję (śmiech).

Karol: Nasze wyprawy stały się nieodłączną częścią naszego życia. Nawet jeśli jesteśmy tutaj w Polsce, to wszystko, co robimy, to robimy pod kątem kolejnych wypraw. Jesteśmy szczęśliwi tym, że w ciągu roku organizujemy tak wiele różnych spotkań z ludźmi, na których opowiadamy o naszej pasji. Co więcej, niedawno wydaliśmy książkę podróżniczą, w której zamieściliśmy opis naszych przygód. Jeśli chodzi o wolność, to myślę, że nie ma lepszego sposobu, niż podróżowanie na własną rękę z przyjaciółmi, gdyż wtedy mamy pełną swobodę i nie jesteśmy ograniczeni planem wyprawy.

D.Ś.: Czego nauczyliście się podczas Waszych wypraw o ludziach?

Karol: Chyba tego, że są bardzo pomocni. Zupełnie obcy nam ludzie na innych kontynentach wręczali nam pieniądze lub zapraszali nas do swoich domów na obiad lub na noc. Da się jednak zauważyć pewną prawidłowość – im ludzie zamożniejsi i im cieplejsze kraje, tym ich stosunek do nas, naszych wypraw, ciekawość projektu i pomoc są większe. W krajach, które zmagają się z realnymi problemami dnia codziennego bywa z tym trudniej, ale nie narzekamy. Ostatnio w Albanii np. zdarzyło się tak, że prosty pasterz na koniu poświęcił swój czas i pomógł nam wyjechać z arcytrudnej drogi, na którą wyprowadził nas gps.

Ola: Raz, będąc w Ameryce, mieliśmy taką sytuację, że w środku nocy podeszła do nas jakaś młoda dziewczyna i spytała, kim jesteśmy, gdyż zna wszystkich z okolicy, a nas jeszcze nigdy nie widziała. Po krótkiej rozmowie zaprosiła nas do siebie. Następnego dnia zostawiła klucze do mieszkania i zabrała nas na darmowy kurs surfingu. To nieprawdopodobne, że mimo, iż byliśmy dla niej zupełnie obcymi ludźmi, to zachowywała się tak, jak byśmy znali się od lat! Takich historii jest naprawdę wiele.

D.Ś.: Najbardziej pozytywna przygoda, która zapadła Wam w pamięci?

Karol: Tak naprawdę, to chyba każda przygoda była dla nas ważna i ekscytująca.

Ola: Najczęściej wspominamy to, jak jechaliśmy konno przez pustynię znaną ze wszystkich westernów oraz jak na Florydzie łapaliśmy aligatory.

D.Ś.: Jakie macie pomysły na życie? Czy wiążą się one z dalszymi wyprawami?

Karol: Najbliższe kilka lat na pewno, bo przed nami jeszcze kilka wypraw np. Ameryka Południowa, do której chcielibyśmy wybrać się rok po powrocie z Australii. Myślimy także o Afryce czy Azji oraz o wyprawie dookoła świata.

D.Ś.: Czy, według Was, marzenia mają ograniczenia terytorialne? Czy to, skąd jesteście, ma znaczenie, co do ich spełniania?

Karol: Wydaje mi się, że nie ma to żadnego znaczenia, skąd się jest i gdzie się mieszka, bo niezależnie od położenia geograficznego ludzie mają podobne pasje. Świdnica, Wrocław, Warszawa i każde inne – mniejsze lub większe – miejsce na Ziemi jest dobre, aby marzyć i te marzenia spełniać.

Ola: Na początkuwydawało nam się, że moglibyśmy wybrać się w podróż jedynie z kimś z naszego grona przyjaciół. Okazało się jednak, że w całej Polsce jest tysiące takich ludzi, którzy z chęcią wybraliby się razem z nami i że także z nimi możemy się świetnie bawić.

D.Ś.: Jaką radę chcielibyście dać tym, którzy marzą o dalekich podróżach?

Ola: Przede wszystkim, żeby przestali tylko czytać książki podróżnicze, lecz aby urzeczywistnili swoje marzenia i uwierzyli w siebie.

D.Ś.: Powodzenia we wszystkich planach i do zobaczenia po powrocie z Australii.

Ola&Karol: Dziękujemy. Do zobaczenia.

Wywiad przeprowadziła Dominika Świątek uczennica klasy 2LC / Grudzień 2013

Udostępnij to
Zespół Szkół Integracyjnych we Wrocławiu

Zespół Szkół Integracyjnych we Wrocławiu

Skip to content